Dnia 7 czerwca 2014 r. w sobotę odbył się bieg uliczny na dystansie 10 km, w którym wystąpiłem, a dlaczego? Musimy się cofnąć wiele, wiele lat do tyłu. Rok 1973, wtedy to po raz pierwszy moje nogi stąpały po ursusowskiej ziemi. Wstąpiłem do Technikum Mechanicznego im. Wilhelma Piecka, w której po trzech latach nauki zdałem maturę oraz obroniłem dyplom technika mechanika z obróbki skrawaniem. Po sławnym czerwcu w Radomiu i Ursusie w 1976 r. wstąpiłem do Zakładów Mechanicznych „Ursus”, w którym pracowałem 29 lat, aż do ich rozpadu, po którym nie zostało nic, nawet logo Zakładów „Ursus” zostało sprzedane i prócz nazwy miasta nie zostało śladu.
W tym czasie w mym życiu zdarzyło się wszystko. Małżeństwo, rodzina – dwóch synów. Mieszkanie, ale nie mieszkam w Ursusie, tylko przez cały ten czas dojeżdżam do niego z Żyrardowa. W tym czasie był wybór w 1978 r. Jana Pawła II na papieża i przez cały pontyfikat pracowałem, aż do jego śmierci w 2005 r., gdy Zakład padł. Przeżyłem stan wojenny w 1981 r., gdy wojsko otoczyło nas. Wolne wybory 4 czerwca 1989. Gdy brałem ślub w 1982 oraz na wesele musiałem załatwiać pozwolenia, gdyż trwał w tym czasie stan wojenny i godzina policyjna. Po upadku Zakładów nadal pracuję na terenach pozakładowych w firmie prywatnej, związanej z produkcją ciągnikową. Tak, mogę powiedzieć, że jestem związany z przemysłem ciągnikowym Ursusa już 41 lat i dalej w nim jestem.
Dlatego nie mogłem sobie odmówić uczestnictwa w biegu w tym mieście. Bieg jak bieg, było bardzo gorąco około 30 C, tym bardziej że po ulicach miasta, asfalt, niedużo cienia z drzew, ale jak dla mnie nie było źle, gdyż pobiłem swój rekord o prawie 2 minuty na 52:27. Pomału dochodzę do tego by przełamać magiczne 50 minut. W swojej kategorii wiekowej M50+ zająłem 9 miejsce.
Chciałem jeszcze opowiedzieć o tym co mi się wydarzyło przed biegiem, co stawiało mój występ pod wielkim znakiem zapytania. Przez makabryczną jazdę polskimi kolejami, serwowaną podróżnym, na miejsce zawodów dotarłem – po dwóch przesiadkach – na 10 minut przed startem. Po odnalezieniu szatni, depozytu i przebraniu się zostały mi 2 minuty. To była niezła, przy tej pogodzie, rozgrzewka. Może dlatego mi tak dobrze poszło.
Pozdrawiam wszystkich, szczególnie biegające mamy oraz biegających ojców. Życzę powrotu do zdrowia Pani Barbarze i realizowania swych marzeń oraz personel Sklepu Biegacza z Warszawy.
Waldek
Personel Sklepu Biegacza również pozdrawia.
I trzyma kciuki 🙂