Jest taka przypowieść biblijna w której ojciec ma dwóch synów i jeden z nich postanawia wziąć swoją część majątku i ruszyć w świat, ułożyć sobie życie po swojemu, lecz gdy stracił wszystko postanowił wrócić do domu nie wiedząc, jak go w nim przyjmą.
Jest to historia syna marnotrawnego, ale to że przez wiele lat ojciec nie wiedząc o nim wychodził na drogą czekając na jego powrót. Tak i ja mam dwóch synów i jeden z nich (niemarnotrawny) pojechał w czasie urlopu rowerem na Mazury. Tam mieszkał przez kilka dni niedaleko pól Grunwaldzkich, gdzie była w 1410 r. bitwa z Krzyżakami. Więcej na www.pawelbiega.pl
W sobotę wracał do domu wyjeżdżając z samego rana, aby zdążyć wieczorem do domu. Ja jako ojciec nie czekałem na niego pod drzwiami, lecz wraz z drugim synem wyjechaliśmy go powitać i żeby towarzyszyć mu na ostatnich kilkunastu z ponad 200 km powrotnej drogi. Spotkanie nastąpiło w Szymanowie 16 km przed domem co nam dało łącznie 32 km. Jazdę zakończyliśmy przed dużym kościołem na Pl. Jana Pawła II.
Niedziela biegowa, gdzie w południe pokonałem ponad 15 km w 1,5 h.
Waldek
Najnowsze komentarze