Stało się to co jeszcze nie tak dawno było nieosiągalnym marzeniem, wręcz kosmosem. Półmaraton. Przebiec 21 km z ogonkiem, a jednak stało się to 21 czerwca w Skierniewicach nad zalewem. Jeszcze nigdy w życiu nie przebiegłem za jednym razem takiego dystansu. W niektóre weekendy robiłem dłuższe wybiegania, ale były to 15-16 km próby. Chociaż czułem, że to nie był mój kres możliwości, że jestem w stanie zrobić coś więcej. Jak na blog „Tata Biega” w półmaratonie tym pobiegłem z synem Pawłem, jak już kiedyś wspomniałem jest to ogromna frajda uczestniczyć w jednej imprezie ze swymi dziećmi.
Pogoda od rana była zmienna, słońce, chmury, wiatr. Już w Żyrardowie, gdy czekaliśmy na kolegę z samochodem lunął deszcz, że aż było siwo, ale później się rozwiało i nie padało. Bieg odbył się nad zalewem, na odkrytym terenie. Sporo miejsc w których biegło się pod wiatr, a do tego teren nieco pofałdowany. Było ciężko, ale teraz gdy piszę to na spokojnie nic nie jest ważne. Jest ogromna satysfakcja z ukończenia biegu i wynik o którym marzyłem poniżej 2 godzin – 1:57:42. Po biegu gorący posiłek oraz pojemnik fantastycznych, dużych truskawek, no i sporo różnych rzeczy w pakiecie.
Sobota była udana, ale najbliższy czas też zapowiada się ciekawie, w którym marzenia stają się realne.
Waldek
Najnowsze komentarze