Nadszedł kolejny weekend – długi, gdyż prócz piątkowych świąt Trzech Króli doszedł dla mnie wolny czwartek w którym miałem urlop na załatwienie spraw osobistych. Jak już nieraz wspomniałem staram się w wolne dni zawsze zorganizować sobie nieco czasu na amatorskie uprawianie sportu.
Niektórzy tłumaczą się brakiem czasu, tysiącami różnych spraw na głowie, a prawda jest taka, że to lenistwo wciska ich w fotele przed telewizorem, komputerem, niż aktywnie spędzić czas. Z racji swego wieku staram się urozmaicać swoją aktywność, dostosowywać ją do pogody, stanu zdrowia, aby sprawiała mi przyjemność, satysfakcję. Pomyślałem, aby w każdy z tych czterech dni zrobić coś innego.
Pogoda jak wiemy w te dni była bardzo mroźna, ale właściwie nie taka zła i ona mnie nie zniechęciła do mych zamierzeń. Czwartek rozpocząłem od jazdy na rowerze pokonując ponad 20 km.
Piątek święto Trzech Króli. Po mszy w południe wyszedłem do lasu o kijkach i przy mrozie -13 st. C. w czasie 1:38 h. pokonałem dystans ćwierć maratonu 10,6 km w tempie około 7 km/godz. Bardzo lubię chodzić o kijkach po śniegu szczególnie po świeżo spadłym, gdzie nikt przede mną nie szedł.
W sobotę na spokojnie marszobieg przekraczając lekko 10 km.
W niedzielę po porannej mszy wyszedłem o 11 g. przy temperaturze -12 st. C. i pięknym słońcu na swoją standardową leśną pętlę i po już nieco ubitym śniegu przebiegłem 11,3 km.
Uważam, że ten choć mroźny weekend za bardzo udany. Dla chcącego nic trudnego.
P.S.
Chciałbym wspomnieć jeszcze o grudniu, który w tym samym stylu mi upłynął. Na rowerze ponad 60 km, biegiem 105 km a marszem 55 km.
Waldek
Najnowsze komentarze