I stało, gdy ostatni raz pokonałem maraton w Warszawie myślałem, że to już koniec z tym dystansem, ale po pewnym czasie były marzenia.
Najpierw o półmaratonach i są marszo-biegiem, a w sobotę w Waldemara na zawodach w lesie Łagiewnickim w Łodzi pokonałem go, robiąc rekord trasy poniżej 6 godzin, która według mnie jest krótsza, ale ja swój wynik osiągnąłem. Na półmetku miałem 3:05:30 h całość według mnie 6:09 h. Były tam pętle, które liczyły ponad 5 km i każdy miał do wyboru ile chce. Ja jako jedyny zrobiłem go cały. Chciałem mieć oprócz maratonów biegowych, także o kijkach. Jeszcze do tego miałem nr 1, co jak jeden na trasie powiedział że to zobowiązuje.
Pogoda była idealna, nie za gorąco cały czas w lesie w cieniu. Nigdy tyle czasu nie byłem w trasie i bałem się o skurcze nóg, ale szło mi się dobrze i z okrążenia na okrążenie czułem się nawet coraz lepiej. Prędkość z 9 min./km zeszła nawet na 8:30 min./km. Ostatnio dużo chodziłem, a także były treningi prędkościowe na bieżni, w trasie można zwolnić, ale maszyna jest bezlitosna, zwolnisz i spadasz z niej.
Jako że jest to Centrum Zarządzania Szlakiem Konnym jest tam stadnina koni, a organizatorem jest Towarzyskie Maratony Leśnym Szlakiem.
Będąc w Łodzi zobaczyłem nowy dworzec kolejowy, no można być pod wrażeniem.
P.S. Obolały ale szczęśliwy Waldek
Najnowsze komentarze