Dnia 12 kwietnia 2015 r. odbył się III bieg na 10 km w Książenicach. Zanim napiszę coś o nim chciałbym powiedzieć, że były to moje pierwsze zawody od ponad 6 miesięcy, w tym 3 miesiące po operacjach całkowitego przestoju. Po tym okresie wznowiłem lekkie treningi w formie najpierw marszu i jazdy na rowerze, a później marszobiegów na bieżni. Dopiero od miesiąca zacząłem biegać na dworze co kilka dni po kilka kilometrów. Książenice miały być moim sprawdzianem czy jeszcze we mnie pozostało coś z tego biegacza ubiegłorocznego.
Przygotowania, organizacja odbywała się normalnie na miejscu zawodów, jedynie każdy zwracał na uwagę na silny wiatr, który w tym dniu wiał. Start biegu i prawie 3 kilometrowy podbieg do lasu praktycznie był pod wiatr, co niektórym dał się solidnie w kość. W lesie ciszej, ale ponad 6 km leśnych dróżek (korzenie, piach, nierówności) znów dają znać o sobie. Na koniec perełka, 800 m równo do mety, kto może daje z siebie wszystko. Koniec i medal.
Rzut oka na wynik, no i zdumienie 53:38 wynik lepszy od ubiegłorocznego o 4 minuty, choć bieg był w trudniejszych warunkach. Jednak pomimo przerwy w bieganiu organizm szybko się przystosował do nowych warunków i wytrzymał trudy i zmęczenie na trasie. Kolejny raz pobiegłem z synem Pawłem i obaj tym razem na dychę. Od sprawozdawcy dostaliśmy z estrady życzenia dla żyrardowskiej Żyrafy.
Chciałbym też zwrócić uwagę na fakt, że Książenice w ubiegłym roku były dla mnie debiutem biegowym, a teraz też gdyż po raz pierwszy startowałem w nowej kategorii M60+. Pisząc ten artykuł nie znam miejsca, gdyż zlikwidowano podział na kategorie wiekowe. Szkoda, gdyż wygrywają zwykle młodzi zawodnicy i zawodniczki. O starszych się wiele mówi, żeby uprawiać sport za młodu, aby być sprawnym, ale gdy są starsi się często o nich zapomina.
Do zobaczenia.
Waldek
Najnowsze komentarze