Zaczęło się w lipcu, gdy przeczytałem artykuł o koronie półmaratonów. Trzeba przebiec 5 w różnych miastach wskazanych przez organizatorów, aby zdobyć tą koronę. Ja wtedy miałem na koncie 6 a przed sobą start w Błoniu i Sochaczewie i wtedy pomyślałem że przebiegnę jeszcze u siebie w domu dwa i zrobię swoją prywatną koronę półmaratonów złożoną z 10 biegów.
Tak zrobiłem cztery w zawodach co mi się nigdy w 7 letniej historii mego biegania nie udało i 6 solo po leśnych bezdrożach. Ktoś powie że to nie to, ale półmaraton czy to w Szczecinie, Pile czy gdzieś indziej to jest półmaraton czyli 21 km ciężkiej próby charakteru i silnej woli tym bardziej gdy wyruszasz na walkę z czasem, z dystansem i samym sobą. Po ósmym półmaratonie w Sochaczewie pomyślałem, aby to jakoś ukoronować i zamówiłem dla siebie puchar z dedykacją.
Po pokonaniu dziesiątego w rodzinnym gronie syn Paweł bloger sportowy, biegacz wręczył mi ów puchar. Akurat przyjechał z Warszawy, gdzie biegł w biegu Niepodległości. To od niego zaraziłem się pasją biegania i w kilku imprezach biegowych uczestniczyliśmy razem, Fajnie tak ojciec z synem razem.
Jest to uwieńczenie całorocznego od stycznia do listopada wysiłku setek kilometrów, dziesiątek litrów potu, lato było gorące a po drodze były jeszcze dwa maratony.
Mówią On to ma zdrowie, ale to nie jest do końca prawda. Lata lecą w przyszłym roku przechodzę na emeryturę i zawsze coś tam strzyka i coś boli, ale się nie poddaję. Nie wiadomo jaki będzie rok następny, ale cieszę się z tego co udało mi się osiągnąć teraz i tego się trzymam. Myślę że to jeszcze nie koniec abym buty sportowe chował na trzy spusty.
Najnowsze komentarze