Kilka dni wcześniej telefonicznie rozmawiałem z bratową i zażartowałem, że w przyszły weekend mogę wpaść do niej na kawę. Oczywiście propozycja moja została chętnie przyjęta z tym, że dzieli nas około 22 km. Pech chciał, że sobota od rana była pochmurna, a prognozy nie zapowiadały się dobrze.

Słowo to słowo. Około godz. 11 ubrałem się, wsiadłem na rower i z pojedynczymi kroplami wyruszyłem w drogę. Przez Międzyborów, Feliksów dotarłem do Kask.

IF

if

Kościół w Kaskach

U bratowej pogawędziliśmy trochę,wypiliśmy kawę i zjadłem smaczne ciacho. Jeżeli w tamtą stronę dojechałem jeszcze jakoś możliwie, to z powrotem przez całą drogę padał deszcz i do tego lekko pod wiatr. Jeszcze w takich trudnych warunkach i na tak długim dystansie nie jechałem.

IF

Najważniejsze, że dojechałem do domu. Ubrany byłem odpowiednio do takiej aury i na drugi dzień fizycznie czułem się dobrze. Mimo, że na rowerze zrobiłem dwa półmaratony to w niedzielę wyszedłem pobiegać. Przy całkiem odmiennej pogodzie niż sobotnia przebiegłem 12 km.

Jestem z siebie zadowolony, gdyż mimo tak zmiennej jesiennej aury danego słowa dotrzymałem.

Waldek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *