4.IX.2013 r. dzień jak co dzień, ale pamiętny. To wtedy wyszedłem z domu i przebiegłem swoje pierwsze kilometry. Pięć lat, w których wiele zmieniło się w moim życiu, może nie tak w domowym, ale w moim nastawieniu do życia.

To syn Paweł pierwszy rozpoczął przygodę z bieganiem. Byliśmy z żoną w Warszawie na jego pierwszym maratonie, gdy wbiegał na metę. Podziwiałem jego i ludzi w nim biegnących, chociaż nikt tego do końca nie zrozumie, gdy sam tego nie dokona. Pięć lat temu mimo że dochodziłem do sześćdziesiątki sam zacząłem tę przygodę. Pierwsze miesiące trudne, ale przyszła wiosna i pierwszy medal na 10 km w Książenicach, potem następne. Pierwszy półmaraton w Skierniewicach i myśli po nim na co mi to. Wrzesień kolejny półmaraton BMW później następny w biegu charytatywnym i myśl dam radę. W 2014 przebiegłem swój pierwszy maraton Warszawski.

1 medal

mój 1 półmaraton w Skierniewicach

1 maraton

Następne lata i kolejne starty – wiele dyszek, kolejne półmaratony i sztafety maratońskie Ekiden w ramach Stowarzyszenia Żyr.A.F.A. do którego należę od początku, biegi charytatywne i jeszcze jeden maraton Warszawski z rekordem 4:06:07 już w kategorii 60+.

Dycha w Ursusie

Bieg charytatywny na Targówku z Żyr.A.F.A.

Sztafeta maratońska Ekiden w Warszawie

Maraton Warszawa 2015

Bieg charytatywny

Mijają jednak lata, a ja nigdy nie należałem do supermenów. Organizm zaczął się trochę buntować i po półmaratonie 2017 r. w Skierniewicach zacząłem zmieniać swój profil sportowy przerzucając się na kijki i marszobiegi. To mnie trochę zdołowało, gdyż lubiłem pokonywać długie dystanse, ale czy o kijkach też?

Teraz nie żałuję tej decyzji. Jeszcze bardziej mnie to wciągnęło i urzekło. Nordic-walking, marszobieg, marsz. To w tym roku zaliczyłem już dwa maratony o kijkach, 4 półmaratony i wiele dziesiątków kilometrów przebytych na trasach, a organizm to w miarę dobrze znosi i nie mówię że to koniec.

Maraton nordic-walking w Łodzi

Przez te 5 lat przebiegłem ponad 4000 km, przeszedłem ponad 2000 km, a jeszcze dodać do tego kilka tysięcy kilometrów na rowerze, na którym wcześniej prawie wcale nie jeździłem. Zbliża się czas mojej pracowniczej emerytury (prawie 45 lat pracy) ale chyba nie czas końca przygody sportowej.

W tym czasie poznałem wielu wspaniałych ludzi, odwiedziłem sporo miejsc i myślę, że nie tylko zdrowie, ale siła woli, wytrwałość będzie mnie mobilizować do kontynuowania tego co robię. Wiara jest bardzo ważna w tym co się robi i dlatego odwiedzam różne miejsca w Polsce tak jak ostatnio w Toruniu, aby naładować akumulatory swego ducha na kolejne miesiące i lata. Dziękuję też rodzinie, za wspieranie mnie.

Waldek

PS.

Sierpień był jednym z najlepszych mych miesięcy w karierze. Prawie 300 km na rowerze, w tym pierwsza setka w ciągu dnia oraz 150 km o kijkach w tym drugi maraton tego roku nordic-walking.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *