Niedziela – dla jednych biegowa, wielkie wyzwanie, ogromna siła woli czyli Maraton Warszawski. Dla mnie ładowanie energii oraz wiary w pielgrzymce autokarowej z parafii do Częstochowy na Jasną Górę, gdzie udałem się wraz z żoną.
Dom, praca, rodzina, zainteresowania nie samym chlebem się żyje. Wiara potrzebna jest w życiu codziennym. Wszystko co zamierzamy zrobić wierzymy, że się uda, że doprowadzimy do końca, nawet biegnąć jakiś dystans (czym dłuższy więcej wątpliwości) wierzymy w siebie, aby dotrwać do mety, nie zrezygnować.
Nie zwracamy na to, gdy w życiu jest ok, ale gdy przychodzą kłopoty w domu, w rodzinie, pracy, ze zdrowiem wtedy zaczynamy wierzyć, że będzie dobrze. Uciekamy się do czegoś lub kogoś aby wzmocnił naszą wiarę w lepsze jutro. Taka jest natura człowieka. Co roku z żoną odwiedzamy jakieś sanktuarium, tym razem była to Jasna Góra.
Pogoda deszczowa od samego rana. W Częstochowie również chociaż po 14 przed naszym wyjazdem trochę się zaczęło przejaśniać. Pogoda słaba, ale dobre samopoczucie nas nie opuszczało.
Msza o 11 g. w kaplicy u stóp obrazu Matki Boskiej Jasnogórskiej. Duchota, ścisk, gdyż są prowadzone prace konserwacyjne i była zamknięta główna brama. Wychodziłem z mszy kilkanaście minut. O 15 g. wyjazd i pojechaliśmy do Gidle. 40 km od Częstochowy, gdzie znajduje się cudowna 9 cm figurka Matki Boskiej. Był to dla mnie już trzeci raz.
Tam z żoną kupiliśmy sobie srebrne obrączki z 10 wypustami do odmawiania koronki. Poświęciliśmy je, założyliśmy sobie odnawiając przyrzeczenia małżeńskie w 35 niedawno obchodzoną rocznicę naszego małżeństwa.
W Gidle już nie padało a wracając wyjrzało nawet słonko.
W niedzielę w czasie Maratonu Warszawskiego w którym w 14 i 15 roku biegłem, wyszedłem do lasu i zrobiłem 12 km. Wielka frajda że w końcu w Warszawie wygrał Polak.
Pozdrowienia dla wszystkich z Gidle.
Waldek
Najnowsze komentarze