W niedzielę po trzech latach przerwy ze względów zdrowotnych pokonałem po raz trzeci maraton warszawski. Jak już wcześniej pisałem najpierw przerzuciłem się na kijki, później doszły marszobiegi żeby nie obciążać zbytnio kręgosłupa.
W tym roku jest to już mój 3 maraton – 2 o kijkach i ten pokonany marszobiegiem. Trzy i cztery lata temu gdy biegałem miałem czasy lekko powyżej 4 godzin. Teraz marszobiegiem 5:09:17 i co najważniejsze czuję się dobrze. Należę do stowarzyszenia Żyr.A.F.A. i biegłem w koszulce naszej firmowej promując nas i moje miasto.
W biegu tym na 15 osób prawdopodobnie byłem najstarszym uczestnikiem z Żyrardowa. I tak jak ten gad, który tam stał ja jestem takim latającym dinozaurem.
Trasa urozmaicona, Krakowskie Przedmieście, ZOO, cztery razy przebiegałem przez 2 mosty: Gdański i Świętokrzyski.
Medal bardzo ładny z mottem piosenki Czesława Niemena – Sen o Warszawie. Dla mnie jeszcze nie tak dawno to też był sen ale marzenia trzeba starać się realizować.
Był też ze mną syn Paweł, który biegł na piątkę i na facebooku pod wspólnym zdjęciem napisał, jaki ojciec taki syn. Tata biega maraton, Paweł biega piątka. Dzięki.
Chciałem pogratulować młodszemu koledze z pracy Darkowi dla którego to był pierwszy maraton a ja byłem takim jakby jego doradcą i wsparciem.
Waldek
Najnowsze komentarze